„Ech, gdyby tak dzisiaj ukazywały się kolejne części przygód Kajka i Kokosza!” – zamarzyłem beznadziejnie kilka dni temu. I proszę bardzo – oto są!
Schyłkowy PRL, „Kajko i Kokosz” autorstwa genialnego Janusza Christy. Bajka, która skuteczniej nauczyła mnie odróżniać dobro od zła niż szkoła, państwo czy tak zwany „kościół” razem wzięte [dla biedaków, którzy nie znają: historia dzielnych i prawych wojów broniących swojego grodu przed atakami niemiłych Zbójcerzy pod wodzą tępego Hegemona, który za wszelką cenę chce złupić Mirmiłowo – osadę ludzi, jak nazwa sugeruje, miłujących pokój].
Był 1987 i okolice. Zawsze po szkole wracaliśmy z kumplami do domów wesołą gromadą. W połowie drogi był kiosk pana Urbaniaka – gdy zbliżaliśmy się do niego, rozmowy 8-letnich facetów milkły, serca i kroki przyspieszały, a ten, który docierał pierwszy, wtykał twarz w okienko i pytał, czy jest nowy „Kajko i Kokosz”.
Nowy odcinek pojawiał się raz na kilka miesięcy, więc średnio 99 na 100 dni naszego życia nie miało sensu . Ale czasami już nosem byliśmy w stanie wyczuć, że jest! Oto bowiem kiedy do budki pana Urbaniaka trafiało kilka świeżutkich egzemplarzy, już z daleka czuć było piękny zapach farby drukarskiej. I wtedy…
Wtedy kończyła się męska przyjaźń i solidarność, a zaczynała rywalizacja, bo wiedzieliśmy, że nowego numeru nigdy nie starcza dla wszystkich. A że były to czasy, kiedy normalny dzieciak nie nosił pieniędzy (bo i po co?), zaczynał się wyścig: każdy zapominał o reszcie, galopem pędził do domu, by wydębić kasę od starych (a nie była to tania sprawa!), i – jeśli miał szczęście – biegł z powrotem, by nabyć słodki przedmiot pożądania zanim koledzy wykupią. I jeśli kupił przed innymi, miał to szczęście i radość, by przeczytać w pierwszej kolejności, a później – pożyczać kolegom, którym się nie udało .
Rok 2003. Kiedy świeżo-dorosłemu (po studiach i w wielkim mieście) Dutkoniowi było źle (bo wiadomo: w tym wieku dużo się dzieje i jeszcze więcej – się chrzani), brał swoich „Kajków i Kokoszów”, siadał nad Odrą i ratował psychikę, zatapiając się w świecie o wyraźnych konturach i granicach między tym, co dobre, a tym, co nie.
Rok 2022. Znów jest nieciekawie. Niby sukcesy, pieniądze i poklepywania po grzbiecie, ale jednak świat coraz bardziej ogłupiały, warczący, ślepy i zły… Pomyślał więc Dutkoń: „Ech, jakże by się przydał jakiś nowy Kajko i Kokosz, potrafiący z niewinnością dziecka oddzielić światło od mroku!”.
I wtem: „bęc!”. „Kajko i Kokosz – nowe przygody”! Mistrz Christa dawno zniknął z tej smutnej Kulki, ale znaleźli się napaleńcy, którzy uznali, że non omnis moriar! I oto mamy kontinuum dobra: niby komiks dla dzieci, a jednak – prosty moralitet, z którego egzamin powinien zdawać każdy pretendent do polityki, mediów, religii, nauki czy jakiejkolwiek innej formy tzw. władzy…
Chcesz nabyć i wrócić do czasów bezpiecznego dzieciństwa albo kupić swojemu następcy?:
PS Wartościowe i ciekawe? Podaj dalej, niech dobra treść leci w świat:).
A jeżeli uznasz, że autor zasługuje na kawę, by nie zabrakło mu energii i zapału do dalszego publikowania, nie pogardzę podwójnym espresso;):
Jestem dzieckiem PRL-u i doskonale pamiętam „kajko i kokosz”