Przedsiębiorcy działający za pośrednictwem sieci internet, specjalizujący się w e-handlu lub też świadczący e-usługi, to obecnie grupa, która jest najbardziej narażona na „prawne ataki” z zewnątrz. Ataki polegają przede wszystkim na wyszukiwaniu błędów prawnych, które znajdują się w dokumentacji, publikowanej przez e-przedsiębiorców na stronach ich sklepów czy serwisów internetowych.
Za atakami stoją podmioty zajmujące się profesjonalnym wyszukiwaniem błędów w dokumentacji, które uczyniły sobie z tego procederu stałe źródło dochodu. Pod pozorem ochrony interesów konsumentów „łowcy klauzul” próbują wyłudzić od e-przedsiębiorców jak największe kwoty w zamian za zawarcie płatnej ugody lub w przypadku braku zgody na ugodę, kierując do sądu kilkadziesiąt pozwów. Cały proceder choć wątpliwy moralnie jest całkowicie zgodny z prawem.
Przepisy regulujące obrót z udziałem konsumentów, zarówno w Polsce jak i w Unii Europejskiej, to uregulowania, które przede wszystkim mają chronić klientów przedsiębiorcy. Konsumentem w myśl przepisów art. 221 Kodeksu Cywilnego jest każda osoba fizyczna dokonującą czynności prawnej niezwiązanej bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową. Prawo regulujące sprzedaż na rzecz konsumentów, nakłada na przedsiębiorcę obowiązek działania w taki sposób, aby jego klient – konsument – nie miał w żadnym stopniu ograniczonych praw. Punktem wyjścia dla tej sytuacji, jest domniemanie, że konsument nie posiada absolutnie żadnej wiedzy na temat regulacji prawnych. To przedsiębiorca, jako profesjonalista musi ułożyć stosunek prawny tak, aby konsument nie został poszkodowany.
To w jaki sposób, będzie odbywała się sprzedaż lub świadczenie usług określa regulamin. Dokument ten mimo, że często jest przez przedsiębiorców bagatelizowany (np. „naginany” na korzyść swoich klientów) jest z mocy prawa dokumentem bezwzględnie wiążącym obie strony i jest tożsamy z umową zawieraną w sposób indywidualny z konkretnym klientem. Regulamin jest bowiem specyficznym rodzajem umowy (tzw. umową adhezyjną), którą konsument akceptuje jednostronnym oświadczeniem woli. W związku z tym, że nie ma on faktycznego wpływu na treść umowy, to właśnie po stronie przedsiębiorcy leży obowiązek właściwego tj. zgodnego z prawem uregulowania jego zapisów.
Wspomniana konstrukcja jest na tyle unikatowa, że ciągle wzbudza wśród e-przedsiębiorców wiele kontrowersji. Jest to praktycznie jedyna sytuacja w obrocie gospodarczym w której to wina zawsze leży po stronie przedsiębiorcy. Taki sposób uregulowania przepisów, to również powód dla którego na polskim rynku pojawiło się wiele podmiotów, które pod pozorem ochrony praw konsumentów, zaczęły ścigać przedsiębiorców, którzy często nieświadomie, posiadają zapisy niezgodne z prawem. Działanie wspomnianych podmiotów można by uznać za chwalebne, gdyby nie fakt, że większość z nich skonstruowała swoje „biznesy” wyłącznie do wyciągania jak największych kwot od niemających nic na sumieniu e-przedsiębiorców.
Problem pozywania w imieniu konsumentów narodził się kilka lat temu, aby w ostatnim czasie zdecydowanie przybrać na sile. Uprawnienie do pozywania przedsiębiorców wynika z dyspozycji wyrażonej w przepisie art. 47938 § 1. Kodeksu postępowania cywilnego, który stanowi:
Powództwo (…) może wytoczyć każdy, kto według oferty pozwanego mógłby zawrzeć z nim umowę zawierającą postanowienie, którego uznania za niedozwolone żąda się pozwem. Powództwo może wytoczyć także organizacja pozarządowa, do której zadań statutowych należy ochrona interesów konsumentów, powiatowy (miejski) rzecznik konsumentów oraz Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Powyższy zapis jasno określa katalog osób i podmiotów, które mogą występować przed Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów – w skrócie, z takim powództwem może wystąpić każdy. Pikanterii dodaje fakt, że nie musi dojść do faktycznego pokrzywdzenia konsumenta, który np. dokonał zakupu i otrzymał towar niezgodny z umową. Już samo posiadanie zapisu niezgodnego z prawem świadczy o tym, że przedsiębiorca chciał oszukać swojego klienta. Dodatkowo przedsiębiorcy często kopiując od siebie regulaminy powielają błędy z których sobie sprawy nie zdają. Za klauzule niedozwoloną można uznać chociażby zapis, który określa, że w nieuregulowanych kwestiach należy stosować Kodeks Cywilny. Takie „niewinne” postanowienie jest naruszeniem praw konsumenta, sprzedaż poza lokalem przedsiębiorcy jest regulowana przez wiele ustaw, nie tylko Kodeks Cywilny, nie należy wyłączać zastosowania innych przepisów.
Podmioty, które masowo pozywają przedsiębiorców w doskonałej większości, przed skierowaniem sprawy do sądu, proponowały ugodę. W zamian za 2 do 10 tys. pln przedsiębiorca mógł w formie pisemnej zawrzeć porozumienie w ramach którego wspomniany podmiot wskazywał błędy w regulaminach i odstępował od drogi sądowej. Takim działaniem w szczególności zasłynęło Stowarzyszenie Ochrony Konsumentów „Patronus” z Łodzi oraz Adwokat Maria Nowakowska z Muszyny. Wielu przedsiębiorców godziło się na zawieranie ugody, płacąc horrendalne kwoty (na które często „obrońcy klauzul” wystawiali faktury!) nie zdając sobie przy tym sprawy z faktu, że ugody w tego typu postępowaniach nie mają żadnej mocy prawnej przed Sądem. Skoro bowiem w sprawa klauzul może pozwać każdy pełnoletni obywatel lub reprezentująca go pozarządowa organizacja, to aby móc spać spokojnie właśnie z każdym pełnoletnim obywatelem i organizacją należałoby zawrzeć tego typu ugodę.
Dodatkowo, trzeba też podkreślić, że w sprawach dotyczących stosowania klauzul niedozwolonych „pokrzywdzeni” konsumenci mogą dochodzić swoich praw nawet przez 6 miesięcy od momentu zaprzestania przez przedsiębiorcę stosowania feralnego regulaminu. Jeżeli więc „obrońcy klauzul” posiadają zrzuty ekranu na których widać, że przedsiębiorca stosował klauzule niedozwolone, mogą jeszcze je wykorzystać.
W przypadku, kiedy przedsiębiorca nie chciał zawrzeć ugody, „obrońcy klauzul” pozywali go z udziałem kilkunastu „potencjalnie pokrzywdzonych” konsumentów. Efekt był taki, że posiadając w swoim regulaminie np. 5 klauzul niedozwolonych w stosunku do każdej klauzuli w osobnych pozwach występowało od 10 do 14 konsumentów. W sumie przedsiębiorca otrzymywał 60 pozwów, na które musiał bezwzględnie odpowiedzieć. Trzeba podkreślić, że odpowiedzi wymagał bez wyjątku każdy z pozwów, w przeciwnym wypadku sąd mógł uznać, że skoro przedsiębiorca nie odpowiedział, to przyznał się do zarzucanych mu czynów. To kolejny charakterystyczny dla tego postępowania wyjątek. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów opiera się wyłącznie na pismach procesowych nie powołując świadków, nie przesłuchując stron. Pozwany ma 30 dni na ustosunkowanie się do pozwu, a brak odpowiedzi jest jednoznaczny z przyznaniem się do winy. Powyższe miało pewnie wpływ na skierowanie kulminacyjnej fali pozwów w okresie wakacyjnym, aby wykorzystać m.in. sezon urlopowy przedsiębiorców.
Większość spraw, które rozpoczęły się w połowie zeszłego roku dobiega właśnie końca. Poza postępowaniem przed Sądem Ochrony Konkurencji i Konsumentów nasi klienci byli także pozywani przed właściwy Sąd Apelacyjny – apelacje dotyczyły wygranych przez nas spraw. Co ciekawe w ostatnim czasie do niektórych z nich trafiły również odwołania od wygranych apelacji – skargi kasacyjne skierowane przed Sąd Najwyższy, co w przypadku spraw dotyczących klauzul niedozwolonych jest ewenementem. Trzeba podkreślić, że koszty takich sądowych batalii przewyższają często kilkudziesięciokrotnie potencjalne koszty odpowiedniego zabezpieczenia od strony prawnej. Dodatkowo biorąc pod uwagę trwające blisko rok postępowania sądowe, trudno w jakikolwiek sposób wycenić stracone przez przedsiębiorców nerwy.
Jakub Szajdziński
Prawnik/Współwłaściciel
ENSIS Kancelaria Doradztwa Prawnego
Cioczek & Szajdziński Spółka Cywilna
Trochę się zaniepokoiłam. Żeby ktoś czyhał na mój błąd.