Parę dni temu dostałem maila o tytule „Masz przejebane” i rozpoczynającego się słowami: „Może się przedstawie. Jestem Piotr i od Września ubiegłego roku podsłuchuje WSZYSTKIE twoje rozmowy, mam dostęp do wszystkich SMS, komunikatorów i haseł kont internetowych, jak również do historii przeglądanych stron”.
Ok, poznajcie Piotra.
Ale najpierw – cała wiadomość:
Ale o co chodzi?
Statystyczny Polak przez całe życie wychowywany jest w poczuciu winy, strachu i nieuchronnej kary. Za grzechy (Kościół), za podkradzenie cukierka (rodzice), za ściąganie na klasówce (szkoła), za błędy przy wypełnianiu PIT-a (skarbówka), za przekroczenie prędkości (milicja), za nieposprzątanie po psie (straż miejska)… Zapewne więc każdy z nas ma coś „za uszami”. A skoro tak, to idealna struna, na której może zagrać byle oszust.
Skąd wiem, że to oszust? Po pierwsze, takiego samego e-maila niemal w tej samej minucie dostałem na wszystkie trzy adresy e-mail, jakimi się posługuję (dwa firmowe, jeden uniwersalny). Po drugie, jestem – jak każdy – grzesznikiem, podżeram słodycze, ściągałem na zajęciach z bibliografii, kilka razy walnąłem się w zeznaniu rocznym, ostatnio dostałem mandat za prędkość i kilka razy w ciągu 10 lat nie posprzątałem po Ciapie. Wiem, szejm on mi…
Ale zarazem nie mam komputera pełnego dziecięcej czy zwierzęcej pornografii, nie oszukuję w biznesie (ale i nie pozwalam, by mnie oszukiwano), nie fałszuję faktur i nie wyłudzam VAT-u, nie odwiedzam stron sado-maso-hehe, nie molestuję małych chłopców (ani żadnych innych), nie finansuję terroryzmu (nie licząc płacenia podatków…), nie chodzę spać nie umywszy zębów, nie popijam pizzy colą, nie dokarmiam zebr w zoo, nie wyprzedzam prawym pasem na autostradzie…
Generalnie cokolwiek ma na mnie Piotr Grodkowski, musi pozostawać strasznie smutnym człowiekiem, że upatrzył sobie tak nudne indywiduum.
Kim jest John Galt?
Piotr Grodkowski to kreacja (a wręcz kreatura) literacka spłodzona na potrzeby biznesplanu. A ten jest prosty: wysłać milion maili do przypadkowych ludzi i czekać, aż statystycznie niemożliwa mniejszość (1 procent? 1 promil?) wystraszy się i zechce zapłacić Piotrowi za milczenie. A nuż bowiem wśród tego miliona znajdą się dwie-trzy kanalie, które – mimo iż zwęszą podstęp – na wszelki wypadek wykupią polisę milczenia.
Kim naprawdę jest Piotr Grodkowski? Nie wiem. Być może to ukrywający się pod fałszywym nazwiskiem szantażysta, który – wykorzystując efekt skali vel teorię wielkich liczb – nomen omen liczy, że jeden na tysiąc szantażowanych zechce mu zapłacić. Ale równie prawdopodobne, że to faktycznie istniejący Piotr Grodkowski, któremu ktoś z jakiegoś powodu chce zaszkodzić: przez sponiewieranie nazwiska, zablokowanie telefonów, może zaszczucie policją i prokuraturą…
Tak czy inaczej, adresy IP nie pozwalają dotrzeć do prawdziwego źródła a telefony milczą – wszystko wygląda więc raczej na głupi żart niż dobrze przemyślany przekręt.
To co mam zrobić?
Nic. Wiem, że w III klasie ukradłeś sąsiadce koperek z działki, w wieku 11 lat wyrwałeś musze skrzydełko i obserwowałeś, jak leci „beczką”, a tydzień temu w koszta firmy wrzuciłeś tik-taki… Wstydź się!
Ale nie trać czasu na tego rodzaju pseudoszantażystów i cwaniaków, których anonimowość sieci zachęca do podobnych prób. I w żadnym razie nie bądź osioł – nie płać!
Podobne artykuły:
- Przedsiębiorco, uważaj na inteligentne oszustwo – Krajowy Rejestr Pracowników szaleje!
- Kolejne cwaniackie „rejestry” wyłudzają pieniądze od młodych przedsiębiorców!
- „Rejestr CEIDG – Wezwanie do zapłaty” – przedsiębiorco, nie daj się oszukać!
- Prokuratura: „Stop oszukańczym rejestrom!”
PS Od lat z uporem godnym Syzyfa walczę o czystość i etykę miejsca, jakim jest internet. Dlatego nagłaśniam patologie, takie jak powyższa, przestrzegając Allahowi ducha winnych ludzi przed podobnymi zagrywkami. Możesz mnie w tym wesprzeć – wystarczy, że podasz dalej ten artykuł: FejsBóg, Twitter czy inne soc-medium zrobi resztę i razem utrzemy nosa takim praktykom. Dzięki!
Też dostałem tego maila. I pomimo, że szybko zorientowałem się, że to oszustwo i pomimo, że też nie mam nic „za uszami”, to jednak przyznaję, że ten mail popsuł mi urlop. Tak, urlop. Bo widzisz, siedzisz sobie na pięknych wakacjach, nic Cię nie martwi, zaraz idziesz na słoneczną plażę, ale na wszelki wypadek chcesz jeszcze przed wyjściem sprawdzić maile. I dostajesz coś takiego. I to g. wytrąca Cię z błogiego spokoju i psuje Ci nie tylko dzień, ale rzuca się cieniem na cały tydzień wakacji, na które ciężko harowałeś (tzn. ja harowałem 😉 cały rok. Wkurzające.
Dobrze, że napisałeś ten artykuł i podzieliłeś się tym mailem. Może komuś też przyszedł. Niech nie da się zastraszyć