Czy wiesz, że bardziej opłaca się wynająć elektryczne auto na minuty, niż wypożyczyć hulajnogę miejską Lime? Dziś operator jeszcze bardziej zwiększył opłaty (50% więcej za wypożyczenie) – obstawiacie, kiedy Lime zniknie z polskich miast?
Kiedy kilka miesięcy temu w moim Wrocławiu pojawiły się hulajnogi elektryczne, podskoczyłem z radości. Fajny pomysł na miejskie korki, jednokierunkowe uliczki, zakazy wjazdów do centrum i drogie parkowanie! – pomyślałem z entuzjazmem. Zarejestrowałem się więc w systemie i przy pierwszej okazji odbyłem dziewiczą przejażdżkę (oczywiście nie sprawdzając cennika, którego zresztą nie mogłem odnaleźć w aplikacji; ale przecież nie może to być drogie! – pomyślałem).
Pojeździłem kilka minut po wrocławskim rynku (200 metrów), odstawiłem hulajnogę i uznałem, że 72 grosze za taką przyjemność to całkowicie akceptowalna kwota. Sęk w tym, że chwilę później po maszynę sięgnęła moja siostra, która również przejechała 200 metrów, ale system naliczył już 3 zł.
– Co, do jasnego tyfusa? – pomyślałem. – 3 zł za kilka minut jazdy hulajnogą??
Zrzuciłem to jednak na karb jakiegoś błędu i nie traciłem czasu na dochodzenie. Później jeszcze parokrotnie pożyczałem hulajnogi we Wrocławiu i w Warszawie. Żarty skończyły się jednak, kiedy zajrzałem do historii przejazdów i swoich rachunków, m.in.:
- 4,50 zł za 0,6 km i 5 minut jazdy,
- 5,50 zł za 1,1 km i 7 minut
- i wreszcie arbuz na torcie: 6 zł za 1 km przejechany w 12 minut.
– No dobra – pomyślał Dutko. – Pojeździł, poszalał, nie doczytał, że oprócz opłaty za minutę (50 gr) płaci się też 2 zł za „odpalenie” tego piekielnego monstrum, no więc ma za swoje – dobrze mu tak!
Uznałem, że mimo całej ekstrawagancji nie stać mnie na takie szaleństwa, zakończyłem przygodę z Lime i… zainwestowałem 1700 zł we własny sprzęt, który od teraz niemal zawsze mam pod ręką (XIAOMI MiJia):
I chyba wybrałem dobrze, bo dziś (1 marca) Lime ogłosiło, że… zwiększa opłaty za wypożyczenie z 2 na 3 zł. „Dutko, przychrzaniasz się!” – powiecie. „Taki mądry facet, a szczypie się o złotówkę?!”.
No… nie o złotówkę, tylko o podwyższenie o 50% opłaty, która już wcześniej była absurdalnie wysoka, a której w ogóle nie powinno być! Kochani, ideą hulajnóg miejskich jest łatwe przemieszczanie się na krótkich dystansach (zwykle do kilkuset metrów). Trochę mija się to z celem, skoro za jedno takie wypożyczenie mogę wynająć sobie Vozillę, która w ciągu tych 5 minut zawiezie mnie nie 700 metrów, ale 5 kilometrów dalej. Nie mówiąc już o komunikacji miejskiej – jeśli jedna przejażdżka hulajnogą kosztuje tyle, co dwa bilety tramwajowe, pozwalające przejechać całe miasto w obie strony, to chyba coś tu jest nie tak.
Rozumiem efekt nowości. Rozumiem sympatyczność hulajnóg. Rozumiem też granice opłacalności biznesu. Ale kiedy okazuje się, że tuż za tą granicą czai się nieposkromiona chciwość, dziękuję za taką współpracę.
Kochane Lime, życzę Ci, abyś zmądrzało. Usuń opłaty „za odblokowanie” (lub ustaw je na poziomie symbolicznej złotówki), ponieważ nie jesteś Vozillą – jeden pojazd nie kosztuje Was ponad 100 tys. złotych, nie zatrudniacie też stada taksówkarzy, których trzeba wykarmić. Nie wiem, jak moi współrodacy, ale ja na dziś mówię Wam:
Dzię-ku-ję!
PS Dziś nie macie jeszcze konkurencji bezpośredniej w postaci innego operatora hulajnóg miejskich (pośrednia: taksówki, Vozilli i komunikacja miejskia – już korzysta z Waszej chciwości). Pamiętajcie jednak, że coraz więcej ludzi, podobnie jak ja, przekalkuluje sobie, że przy częstszym korzystaniu opłaci im się zainwestować we własny sprzęt, zamiast płacić absurdalne stawki za wypożyczenie go od Was. A szkoda, bo ja sam, jako zwolennik niegromadzenia rzeczy, lecz ich outtaskingu, wolałbym płacić rozsądne stawki za wypożyczenie wtedy, kiedy potrzebuje, niż posiadać taki środek transportu na własność…
My utrafilimy jako taniej. Zapacilimy 1zl za odpalenie.
Ale mimo wszystko- ciekawa opcja transportu 😀
cóż, jak się trafi na dobrą promkę to i za 1150 zł można tą hulajnogę mieć:) z przesyłką i opłatami celnymi;)